Wiele osób, pyta nas jak to jest, pracować przy koncertach i dużych imprezach. Odpowiedz zawsze jest taka sama: „ nic szczególnego”. Taka odpowiedz, może wydawać się zdawkowa i źle odbierana.
Niczym się takie imprezy nie różnią od tych mniejszych i najmniejszych. Oczywiście, połaskotane jest ego fotografującego,że ma możliwość podejść bliżej i porozmawiać z tym, do których normalnie przez ekran telewizora, dostępu nie ma. Jak każde zagadnienie w tym fachu, to ma dwie strony medalu. Oczywiście jest fajnie, bo:
- jesteś blisko sceny
- możesz sobie selfie walnąć
- jesteś traktowany specjalnie
- masz coś popularnego w portfolio
Jest nie fajnie, bo:
- jesteś znienawidzony przez publikę
- jesteś pilnowany przez ochronę
- możesz dostać butelką z tłumu
- poznajesz ciemną stronę „gwiazdy”
- jesteś styrany po takiej robocie
Można dużo pisać o oświetleniu, bucach z ochrony ( zwłaszcza w Polsce), rywalizacji w fosie pomiędzy fotografującymi… Robiąc ogólny rozrachunek takiego zawodu, jest w nim dużo adrenaliny i nie jest to zawód dla wszystkich. Drogi „żółtodziobie” który znajdziesz się w fosie i chcesz błysnąć, nie tylko intelektem…
Jest kilka zasad , które powinny być spełnione w takim miejscu.
- Nie używamy lamp błyskowych
- Nie pchamy się innym pod obiektyw
- Jesteśmy uprzejmi dla współpracujących fotoreporterów
- To,że masz znajomego wśród organizatorów, może być tylko kłopotliwe
- Nigdy!!! nie dotykaj nie swojego sprzętu
- Zachowuj się tak, jakbyś sam, chciał być traktowany.
Zapraszam do dyskusji na temat zachowania się nie tylko na koncertach. Może warto ustalić kodeks postępowania podczas pracy z aparatem fotograficznym?